Alison
Siedzieliśmy na łóżku, przy zapalonych świecach bo przez burzę nie było prądu. Harry przyniósł wino i popcorn. Śmieliśmy się, poznawaliśmy. Był inny niż na początku mi się wydawało. Jego palce delikatnie gładziły mój policzek. Zamknęłam oczy i napawałam się tą delikatną pieszczotą.
- Jesteś cudowna.- powiedział.- Sprawiłaś, że się zakochałem.
- Ty zrobiłeś to samo.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i sama nie wiem kiedy odpłynęłam. Było mi tak dobrze, że nie chciałam się budzić z tego przyjemnego stanu, ale Harry nie dał długo mi pospać.
- Śpiochu wstawaj.- usłyszałam.
- Jeszcze trochę.
- Wstawaj musimy jechać dalej.
Niezadowolona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrałam się w czarne rurki i szarą bluzę <klik>. Włosy zebrałam w kucyk i gotowa wyszłam z łazienki.
- Zjemy śniadanie i jedziemy.- powiedział Harry.
Zeszliśmy do restauracji, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej w świat, jak to mówił Harry. Jechaliśmy przez godzinę, cały czas podziwiałam krajobrazy, kiedy rozległ się huk i w pewnej chwili zwolniliśmy. Harry wysiadł z samochodu. Po dokładnych oględzinach swojego auta stwierdził.
- Złapaliśmy gumę.
- To zmień na zapas.- powiedziałam wychylając się przez okno.
- Nie mam.- powiedział.
- Słucham?- nie chciałam wierzyć w sens jego słów.
- Nie mam zapasu.- powtórzył.
- Do jasnej cholery kto nie wozi ze sobą zapasu.- warknęłam wysiadając z auta.- Tylko kretyni, a jeden stoi przede mną.
Harry zmierzył mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział. Wyją telefon i po chwili zaciekle rozmawiał z kimś po francusku. W końcu skończył.
- Pomoc będzie za godzinę.- oznajmił zadowolony z siebie.
- Za godzinę.- byłam wściekła.- Jak można być takim imbecylem i nie brać ze sobą zapasu, szczególnie jak ma zamiar zjechać pół Europy.- krzyczałabym dalej gdyby mnie nie pocałował.
Popchnął mnie na samochód i zachłannie całował. Oddawałam każdy pocałunek oddając się zupełnie. Teraz staliśmy oboje opierając się o swoje czoła i próbując unormować oddechy.Wiedziałam, że głupawo się uśmiecham, ale ten facet wydobywał ze mnie to co nieznane. Wplotłam dłonie w jego loczki i tym razem ja zaczęłam naszą zabawę.
W końcu przyjechała pomoc drogowa i mogliśmy jechać dalej. Dwie godziny później minęliśmy tablice Paryża. Spojrzałam pytająco na Harry'ego
- Za parę dni mamy tu jakąś ważną galę i pomyślałem, że zamiast lecieć nudnym samolotem to pojedziemy autem i zrobimy sobie taka małą wycieczkę.- wyjaśnił.
- To urocze.- stwierdziłam.
Harry zatrzymał się przed wielkim, luksusowym hotelem. Wszystko zaplanował, miał nawet zarezerwowany hotel. Z balkonu hotelowego pokoju mieliśmy widok na Wieże Eiffla.
- Ładnie tu.- powiedziałam, nie odrywając wzroku od wieży.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba. Chodź pójdziemy na spacer.
Z chęcią się zgodziłam, wzięłam aparat i poszliśmy. Robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. Zmęczona usiadłam na ławce.
- Stanowczo odmawiam pójścia gdziekolwiek.- powiedziałam.
- A kto ci każe iść.- stwierdził Harry.
Torbę z aparatem przewiesił sobie przez ramię, podszedł do mnie z dziwnym uśmiechem i przerzucił sobie przez ramię. Waliłam go pięściami po plecach ale on nie reagował. Postawił mnie dopiero w małej kawiarence. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów, a to przecież on był wariatem.
- Co chcesz?- zapytał.
- Latte i jakieś ciastko.- odpowiedziałam.
- Usiądź do stolika, a ja nam zamówię.
Zapamiętać na przyszłość, on nie powinien zamawiać. Do stolika przyszedł z dwiema kawami i taca pełną najróżniejszych ciastek. Każde było inne.
- A po co ich aż tyle?- zapytałam.
- Żeby spróbować każdego.
Takim sposobem jedliśmy każde ciastko na pół. Byliśmy objedzeni i brudni od czekolady. Staruszka zza lady parzyła na nas z uśmiechem.
-C'est ce qu'on appelle l'amour vrai, profitez-en pendant que vous le pouvez. Je ne regrette jamais le temps passé ensemble. - powiedziała staruszka.
- Co ona powiedziała?- zapytałam Harry'ego.
- Że to jest prawdziwa miłość, powinniśmy się nią cieszyć i nigdy nie zapomnieć chwil spędzonych razem.- powiedział
- Ooo. Nie oszukujesz mnie?
- Jak bym mógł kochanie.
Siedzieliśmy na łóżku, przy zapalonych świecach bo przez burzę nie było prądu. Harry przyniósł wino i popcorn. Śmieliśmy się, poznawaliśmy. Był inny niż na początku mi się wydawało. Jego palce delikatnie gładziły mój policzek. Zamknęłam oczy i napawałam się tą delikatną pieszczotą.
- Jesteś cudowna.- powiedział.- Sprawiłaś, że się zakochałem.
- Ty zrobiłeś to samo.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i sama nie wiem kiedy odpłynęłam. Było mi tak dobrze, że nie chciałam się budzić z tego przyjemnego stanu, ale Harry nie dał długo mi pospać.
- Śpiochu wstawaj.- usłyszałam.
- Jeszcze trochę.
- Wstawaj musimy jechać dalej.
Niezadowolona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrałam się w czarne rurki i szarą bluzę <klik>. Włosy zebrałam w kucyk i gotowa wyszłam z łazienki.
- Zjemy śniadanie i jedziemy.- powiedział Harry.
Zeszliśmy do restauracji, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej w świat, jak to mówił Harry. Jechaliśmy przez godzinę, cały czas podziwiałam krajobrazy, kiedy rozległ się huk i w pewnej chwili zwolniliśmy. Harry wysiadł z samochodu. Po dokładnych oględzinach swojego auta stwierdził.
- Złapaliśmy gumę.
- To zmień na zapas.- powiedziałam wychylając się przez okno.
- Nie mam.- powiedział.
- Słucham?- nie chciałam wierzyć w sens jego słów.
- Nie mam zapasu.- powtórzył.
- Do jasnej cholery kto nie wozi ze sobą zapasu.- warknęłam wysiadając z auta.- Tylko kretyni, a jeden stoi przede mną.
Harry zmierzył mnie wzrokiem, ale nic nie powiedział. Wyją telefon i po chwili zaciekle rozmawiał z kimś po francusku. W końcu skończył.
- Pomoc będzie za godzinę.- oznajmił zadowolony z siebie.
- Za godzinę.- byłam wściekła.- Jak można być takim imbecylem i nie brać ze sobą zapasu, szczególnie jak ma zamiar zjechać pół Europy.- krzyczałabym dalej gdyby mnie nie pocałował.
Popchnął mnie na samochód i zachłannie całował. Oddawałam każdy pocałunek oddając się zupełnie. Teraz staliśmy oboje opierając się o swoje czoła i próbując unormować oddechy.Wiedziałam, że głupawo się uśmiecham, ale ten facet wydobywał ze mnie to co nieznane. Wplotłam dłonie w jego loczki i tym razem ja zaczęłam naszą zabawę.
W końcu przyjechała pomoc drogowa i mogliśmy jechać dalej. Dwie godziny później minęliśmy tablice Paryża. Spojrzałam pytająco na Harry'ego
- Za parę dni mamy tu jakąś ważną galę i pomyślałem, że zamiast lecieć nudnym samolotem to pojedziemy autem i zrobimy sobie taka małą wycieczkę.- wyjaśnił.
- To urocze.- stwierdziłam.
Harry zatrzymał się przed wielkim, luksusowym hotelem. Wszystko zaplanował, miał nawet zarezerwowany hotel. Z balkonu hotelowego pokoju mieliśmy widok na Wieże Eiffla.
- Ładnie tu.- powiedziałam, nie odrywając wzroku od wieży.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba. Chodź pójdziemy na spacer.
Z chęcią się zgodziłam, wzięłam aparat i poszliśmy. Robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. Zmęczona usiadłam na ławce.
- Stanowczo odmawiam pójścia gdziekolwiek.- powiedziałam.
- A kto ci każe iść.- stwierdził Harry.
Torbę z aparatem przewiesił sobie przez ramię, podszedł do mnie z dziwnym uśmiechem i przerzucił sobie przez ramię. Waliłam go pięściami po plecach ale on nie reagował. Postawił mnie dopiero w małej kawiarence. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów, a to przecież on był wariatem.
- Co chcesz?- zapytał.
- Latte i jakieś ciastko.- odpowiedziałam.
- Usiądź do stolika, a ja nam zamówię.
Zapamiętać na przyszłość, on nie powinien zamawiać. Do stolika przyszedł z dwiema kawami i taca pełną najróżniejszych ciastek. Każde było inne.
- A po co ich aż tyle?- zapytałam.
- Żeby spróbować każdego.
Takim sposobem jedliśmy każde ciastko na pół. Byliśmy objedzeni i brudni od czekolady. Staruszka zza lady parzyła na nas z uśmiechem.
-C'est ce qu'on appelle l'amour vrai, profitez-en pendant que vous le pouvez. Je ne regrette jamais le temps passé ensemble. - powiedziała staruszka.
- Co ona powiedziała?- zapytałam Harry'ego.
- Że to jest prawdziwa miłość, powinniśmy się nią cieszyć i nigdy nie zapomnieć chwil spędzonych razem.- powiedział
- Ooo. Nie oszukujesz mnie?
- Jak bym mógł kochanie.
Napisany, dzisiaj jest chyba dzień zanudzić Klaudię. Właśnie spędzam miły wieczór, a raczej noc z moim braciszkiem ogląda powtórki meczów i wkurza się na naszych. Ja chyba nigdy nie zrozumiem facetów, po cholerę to oglądać. Więc napisałam dla was rozdział. Mile widziane komentarze i do następnego.
Oo łukasz oglądał z tobą mecz? Super będę mogła z nim pogadać. Rozdział cudowny aboco zapasie to ją już nic nie mówię. Haha. Nie ma to jak wykorzystać historię z życia.
OdpowiedzUsuńŚwietny! :*
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie. :*
http://wszystko-o-nich.blogspot.com/
Mecz był katastrofą. Ale rozdział jest za to zajebisty :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńsuper super.
OdpowiedzUsuńNominowałam cie do The Versatile Blogger,wiecej u mnie loud-dream.blogspot.com
Świetny, BOSKI, MEGA !!!!
OdpowiedzUsuń<3
Znalazłam ten blog dziś i już wszystko przeczytałam. Niebanalny pomysł na fabułę, a w dodatku Hazza jest głównym. Mrrrr ;* Czekam na next'a.
OdpowiedzUsuńrozdział super ;D czekam na nastepny ;] - patrysia
OdpowiedzUsuńAwwww *__*
OdpowiedzUsuńSłodko :*
Hazz :*
Oni do siebie pasują :)
Czekam na nn ;*
Mwahh